wtorek, 2 grudnia 2014

JESIENNE SMUTKI I SMUTECZKI

   Tak to już u mnie jest od dobrych paru lat, że wraz z nadejściem jesieni mój nastrój zjeżdża. Słońce nie świeci zbyt często (a już w naszej okolicy słoneczny dzień jest rzadkością, tutejsza mgła prawdopodobnie niczym nie ustępuje tej londyńskiej :P ). Dni krótkie, coraz zimniej, szaro i ponuro. Zaczynają się rozmyślania dotyczące przyszłości i niestety zwykle przybierają one barwę co najmniej szarą, a czasem wręcz czarną niczym listopadowa noc.
   Wszystko staje się pozbawione sensu. Brak przysłowiowego kopa.
   Na szczęście z Gabi ok. Zdrowa, zadowolona. Chętnie jeździ do opiekunki (chwilowo, z powodu wyjazdu tejże, zabieram Gabrysię do cyrku i tam posiedzieć może parę godzin z ciociami, aż do przyjazdu m, uwielbia tam jeździć).
   A u mnie kiepskie dni, z m się średnio układa, nic mnie nie cieszy.
   Mam szczerą nadzieję, że to chwilowe. Bo pogoda i tak dalej.
    Zbliżają się Święta, mam nadzieję, że ten czas pomoże, że znów wszystko zacznie cieszyć, że pojawi się nadzieja i nowe siły, że znów zacznie się chcieć.

Przeczytałam ostatnio mądre zdanie : "Nie bój się, życie w strachu nie ma sensu". To mi uświadomiło ilu rzeczy wciąż nie dokonałam, przed iloma wzbraniałam się myśląc, że nie wypada, że nie powinnam. To mnie trochę "obudziło".
Wciąż czuję się jakaś bezwolna, bez jasnego celu. Wiem jednak, jestem tego pewna, że wszystko się w końcu zmieni i życie znów ruszy z kopyta. Myślę, że czasem trzeba sobie dać czas na chwilę słabości. Bo później wychodzi się z tego dwa razy silniejszym. Póki co działa, sprawdzone.
Nie chcąc więcej smęcić, żegnam się, tym razem na krótszą chwilę. Trzeba się zacząć do Świąt przygotowywać. Same się nie zrobią, a niezależnie od moich nastrojów, dziecko czeka na Mikołaja, a później na choinkę, prezenty i tak dalej. Mąż też czeka choć udaje takiego, co go świąteczne klimaty nie ruszają.  A ja kocham Święta Bożego Narodzenia.
Zawsze będę wracać do wszystkich minionych świątecznych dni w domu rodzinnym. To już nigdy nie wróci, niestety.
Czas zacząć organizować własne Święta, po to właśnie aby moje dziecko kiedyś, po latach mogło wracać do wspomnień z taką radością jak ja :D
No i już mam jeden jasny cel. A dalej pójdzie jak z płatka :)