poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wyprawa z Gabi- Winterthur

   Wpadłam na pomysł, żeby przejechać się z Gabi do Winterthuru. Miasto raptem 15 km od nas więc blisko. Wybrałyśmy się pociągiem- podróż pociągami w Szwajcarii to sama przyjemność, pomijając kwestię finansową. Ale ogólnie życie w Szwajcarii to kosztowna sprawa. Wracając do pociągów- są klimatyzowane, czyste, z normalnymi toaletami i wielkimi oknami, za którymi rozpościerają się przepiękne na ogół widoki. Gabryśka lubi jeździć nimi bardziej niż autem chociaż zachowuje się jak dziecko wypuszczone z dziczy- skacze, łazi z siedzenia na siedzenie, śpiewa w głos, ludzie się podśmiewają pod nosem a ja bezskutecznie próbuję ją uspokoić, normalnie euforia w pociągu jest. Tym razem też była ale już na dworcu się skończyła. Gabryśka stwierdziła, że chce do domu.
Spoko.
Jakoś jednak wyszłyśmy z tego dworca, weszłam do dwóch sklepów z ciuchami gdzie robiłam błyskawiczny przegląd bluzeczek w przecenie a Gabi przegląd wieszaków, gaśnic i drzwi od zaplecza. Jakimś cudem kupiłam sobie nawet miętowy sweterek za cenę 5 fr :P Później mi przyszło do głowy znaleźć coś dla mojej siostry, a właściwie nie do końca dla niej- niedługo zostanę ciocią! :P weszłyśmy więc jeszcze do jednej z powszechnie znanych sieciówek na dział dziecięcy. Tu jeszcze szybciej się uwijałam bo Gabi zobaczyła całą ścianę przytulanek i pozytywek a następnie jakiegoś konia na monety- w trzy minuty miałam wybrane trzy rzeczy, heja do kasy i z powrotem na dworzec. Po drodze Gabi o mało nie wpadła do fontanny a następnie nie chciała odejść od kwiatka sikającego wodą na wszystkie strony. Następnym razem wezmę ją po prostu na basen albo nad rzekę i tyle :P
Chciałam zrobić parę zdjęć ale efekty raczej mizerne, wprost proporcjonalne do entuzjazmu mojej córy :P Szkoda bo czasem można było z nią przejść kawał drogi i była zainteresowana wszystkim dookoła. Ale w końcu to dziecko, nie? :P

 mamaaaa do domuuuuu

 kwiatek wodą sikający, o i kawaler w wieku stosownym :P


 okolice dworca


również okolice dworca
wejście na dworzec- w zasadzie cała wycieczka była w okolicach dworca....

   Gabi chyba najbardziej była zadowolona z loda, którego jadła z wielkim zaangażowaniem. Kiedy czekałyśmy na pociąg byłą dosłownie ledwo żywa, zmęczona i śpiąca. Jednak w czasie jazdy podładowała baterie na tyle, że mimo mojej stuprocentowej pewności, iż w domu natychmiast uśnie, ta bawi się do tej pory i chyba nic z tego spania nie będzie. Ech dziecko kochane. Kto Cię zrozumie :P :P :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz